4 kardynalne błędy typowego litewskiego kierowcy
Już minęło ponad 9 lat odkąd mieszkam na Litwie. To 6. kraj na 4 różnych kontynentach w którym mi przyszło mieszkać.
Od tamtego czasu, zauważyłem niebezpieczną ewolucję polityki litewskiej drogówki jak i LAKD w kierunku radaryzacji wszystkiego, co się da. Wzorując się na Francję, z której się wyprowadziłem w 2013r., wprowadzamy rozwiązania które w praktyce się nie sprawdziły tamże w zakresie bezpieczeństwa (w zakresie ratowania finansów państwa – owszem).
Jednakże, zamiast po raz kolejny narzekać na fakt iż Litwa wzoruje się na Francję zamiast na Niemczech ws.drogowych, skupię się na częstych (często rażących) błędach tutejszych kierowców, które są popełniane przy niemal całkowietej obojętności policji litewskiej (przecież o wiele łatwiej jest stawiać radary na statywie tam, gdzie jest to opłacalne niż śledzić kierowców w innych celach). Bardzo często takie zachowania są podobne w innych krajach byłego ZSRS.
Błąd nr.1: nieprawidłowe korzystanie ze świateł przeciwmgielnych i drogowych
a. Nie ma mgły, lecz i tak korzystamy z przeciwmgielnych
Dla jasności, światła mijania to tzw. „krótkie” a światła drogowe to tzw. „długie”.
Bardzo częstym zjawiskiem na litewskich drogach jest włączanie przednich świateł przeciwmgielnych, choć ani mgły ani ulewy nie ma.
Młodzi kierowcy często uważają, że „to lepiej wygląda”. Starsi z kolei uważają, że „lepiej świeci”. Ani jedno ani drugie nie jest prawdą!
Przednie światła przeciwmgielne mają podwójny minus w ciemności: świecą przede wszystkim bardzo nisko i oświetlają zbyt krótką odległość (krócej niż światła mijania!) by zastąpić „długie”. Jednakże, jego odbicie potrafi mocno dać się we znaki kierowcom jadącym z naprzeciwka lub przed nami. To jest szczególnie uciążliwe przy małym deszczu, kiedy te światła się odbijają od wody zalegającej na jezdni.
b. Jest mgła i nie korzystamy z przeciwmgielnych
Ostatnio miałem okazję wrócić z Polski jadąc przez mgłę. Na odcinku Wiżajny – Wigrele – Wyłkowyszki – Mariampol – Preny mgła była gęsta jak mleko, wobec czego nierozsądna była jazda powyżej 70km/h. Przez te 100km, zauważyłem zaledwie 2 auta (sic!) z włączonym tylnym światłem przeciwmgielnym i zaledwie 3 z przednimi! A przecież przy tak gęstej mgle korzystanie z tych świateł jest nie tylko wskazane, ale i obligatoryjne wg. przepisów drogowych!
Widziałem za to 3 kierowców, którzy włączyli światła drogowe we mgle. To jest kardynalny błąd: to najlepszy sposób, by samego siebie oślepiać ze względu na mleczną konsystencję mgły.
c. Nie korzystamy z „długich” kiedy jest ciemno i nikogo nie ma przed nami
Na domiar złego, często zauważam iż nasi rodzimi kierowcy często się łudzą, że można włączyć przednie przeciwmgielne w zamiast świateł drogowych (czyli długich) w ciemnicy. To jest kardynalny błąd, który może kosztować bardzo drogo. Osoba, która nas wyprzedza jest wtedy zmuszona do włączania długich świateł przedwcześnie, aby się upewnić czy nie ma jakieś górki, pieszego lub zwierzęcia. Na domiar złego, zza górki może się pojawić osoba wyprzedzająca naprzeciw nas, przekonana że nikt nie jedzie z naszej strony.
Ogólnie, brak "długich" gdy nikogo nie ma z przodu (lub kierowcy są wystarczająco daleko, by ich nie oślepić włączając takowe światła) może się skończyć źle. Kierowcy poniżej (z Polski) miał ogromne szczęście:
Błąd nr.2: wyprzedzanie „à la vénézuélienne” (lub „à la soviétique”)
Z racji tego, że w naszych krajach brakuje kompetentnych projektantów drogowych, nader często się zdarza, że poziome oznakowanie drogowe nijak się nie ma do faktycznej widoczności.
Złe projektowanie dróg sprawia, że bardzo często nasi rodzimi kierowcy zupełnie nie ufają oznakowaniu poziomemu. Wobec tego, wyprzedzanie zupełnie bez widoczności (czasami nawet bez odpowiedniego przyspieszenia) nie jest rzadkością. Takie wyprzedzanie może się okazać ostatnim w życiu: kolizja czołowa może być śmiertelna!
Taki sposób wyprzedzania jest niestety bardzo popularny w większości krajów byłego ZSRS, lecz także np. w Wenezueli, w Malezji, itd.
Pod względem oznakowania poziomego najmilej wspominam Izrael sprzed lat, gdzie właściwie na ślepo można było zaufać liniom przerywanym bądź ciągłym.
Błąd nr.3: szybko tam gdzie powinno się wolno ... i odwrotnie
W naszym kraju na szczęście to zjawisko nie jest aż tak częste jak np.w Rosji. Niemniej, stawianie radarów na statywach przez policję lub odcinkowych pomiarów prędkości przez LAKD właśnie tam, gdzie się opłaca (a nie gdzie jest konieczne) kształtuje nielogiczne zachowania u kierowców. W taki sposób, ten sam młodzieniec, który popisze się jadąc 80km/h w centrum miasta nie pojedzie o wiele szybciej na obwodnicy czy autostradzie bo się będzie bać radarów. A przecież to właśnie tam jest mniej niebezpieczna szybka jazda i statystyki jasno to pokazują!...
Dokładnie odwrotna polityka jest w Niemczech, gdzie większość autostrad jest de facto bez ograniczeń prędkości (z systemem interaktywnym wprowadzającym tymczasowego ograniczenia w razie przyczyny: roboty drogowe, wysokie natężenie ruchu, wypadek, złe warunki pogodowe, itp.). W kraju tym kierowcy uczą się, że tam gdzie występuje ograniczenie tam jest radar bo gdy występuje (niższe) ograniczenie to jest konkretna przyczyna. Najczęściej widywałem radary na wsiach lub w miasteczkach, zwłaszcza w ... strefach 30!
Błąd nr.4: „kolonizacja” środkowego lub lewego pasa
Przepisy w całej Europie są w tym temacie jaskrawe: na drogach wielopasmowych należy jeździć możliwie na pasie najbardziej na prawo (na lewo w Wlk.Brytanii, w Irlandii, na Malcie czy na Cyprze). Reszta pasów służy wyłącznie do wyprzedzania
Tymczasem, wielu naszych rodzimych kierowców myli europejski kodeks drogowy z amerykańskim i jeździ sobie środkowym pasem (gdy droga ma po 3 pasy w każdą strony) lub nawet lewym choć nikogo nie wyprzedzają. To są relikwie czasów, kiedy jazda po prawej stronie była bardzo niewygodna ze względu na koleiny pozostawione przez TIR-ów.
Oczywiście, nadal istnieją odcinki dróg kilkupasmowych, na których prawy pas jest uszkodzony koleinami (na co niejednokrotnie narzekaliśmy z Rajmundem Klonowskim podczas „Przeglądu”). Niemniej, mistrzowie środkowego bądź lewego pasa mogą nie tylko wywołać agresję u innych, lecz dostać mandat za swoje czyny.
Na marginesie, zupełnie nie rozumiem ww.kierowców. Uważam, że jazda pasem jak najbardziej wysuniętym na prawo jest wygodniejsza z dwóch powodów: ze względu na świadomość, że jeździmy przepisowo i także dlatego, że nie wzbudzamy agresję kierowców, którym się spieszy. Nikt nas nie będzie wyganiał z lewego pasa mruganiem światłami ani nie będzie nas wyprzedził prawą stroną.