Gorąco na linii Kolumbia-Salwador
Nie tak dawno, wspominałem o Salwadorze, które za sprawą prezydenta Nayiba Bukele idzie w kierunku singapurskim w zakresie bezpieczeństwa. To jest naprawdę dobra nowina. Niemniej, nie wszystkim się to podoba, a szczególnie skrajnej lewicy Ameryki Łacińskiej. I tak się zaczęła wojenka na Twitterze między Bukele a obecnym prezydentem Kolumbii, Gustavo Petro.
Petro jest znany z tego, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika Iván Duque (jak i mentora tego ostatniego, dawnego prezydenta Álvaro Uribe), jest wielbicielem nieżyjącego już wenezuelskiego caudillo Hugo Cháveza i kubańskiej rodziny Castro. Do tego, jest w bardzo bliskich stosunkach z obecnym dyktatorem Wenezueli, Nicolásem Maduro. Jest on dawnym guerrillero zbrojnej, skrajnej lewicowej grupy terrorystycznej FARC, specjalizująca się w porwaniach, handlem narkotyków i morderstwach.
Obozy koncentracyjne w Salwadorze?
Wszystko zaczęło się od publicznego wystąpienia prezydenta Kolumbii, gdzie ten, niczym niesprowokowany, zaatakował brutalnie swojego salwadorskiego odpowiednika:
"Możecie państwo zobaczyć straszne zdjęcia (lecz nie mogę się mieszać do (spraw - red.) innych krajów), obozu koncentracyjnego Salwadoru, pełnego młodych (mężczyzn - red.). Tysiące i tysiące więźniów, które dają człowiekowi ciarki. Myślę, że są ludzie, którzy bez wątpienia (...) lubią zobaczyć młodych między więzieniami, i sądzą, że to jest bezpieczeństwo."
I dodaje:
"Prezydent Salwadoru czuje się dumny, bo obniżył wskaźniki zabójstw dzięki, wg. niego, podporządkowaniu band, które dziś są w tych, wg. mnie, dantejskich więzieniach. To samo nam się udało. Oczywiście, prasa nam tego nie przyzna (...). Udało nam się obniżyć te wskaźniki zabójstw (...) lecz nie dzięki więzieniom lecz uniwersytetom, uczelni, obszarów dialogu, obszarów aby ludzie biedni przestali być biednymi"
Znany argentyński politolog Agustín Laje to komentuje w ten sposób:
"Argumentem Gustavo Petro jest taki, że Nayib Bukele źle robi zamykając pandilleros, morderców, kryminalistów. Bo przecież powinno się z [nimi] i z przestępczością zorganizowaną z jakąś armią psychologów, z przedszkolankami, z profesorami którzy spróbują ich przekonać żeby (proszę) porzucili przestępczość zorganizowaną i powrócili do zajęć szkolnych lub żeby się ogarnęli (czemu nie) dołączyć do uniwersytetu. (...)"
I się zaczęła debata:
Nayib Bukele zaczął odpowiedź łagodnym tonem, na Twitterze. Oto jego pierwsza odpowiedź:
"Panie Gustavo Petro,
Wyniki mają większą wagę niż retoryka.
Życzę, żeby Kolumbii faktycznie się udało obniżyć wskaźniki zabójstw, podobnie jak nam, Salwadorczykom, się udało.
Niech pan Bóg Was błogosławi"
Manipulacja cyframi:
Odpowiedź Gustavo Petro była dość kuriozalna, bowiem podaje wskaźniki ... samej stolicy zamiast całego kraju:
"A więc, Nayib, z 90 zabójstw na 100.000 mieszkańców w 1993r. w Bogocie zeszliśmy do 13 (...) w 2022r. Nie stworzyliśmy więzień, lecz uniwersytety.
Dobrze jest porównać doświadczenia. Proponuję Ci forum międzynarodowego".
Nayib Bukele, zauważając nieścisłości w retoryce Petro, odpisał:
"Od 1993? 30 lat...
Czy Pan rządził przez 30 lat?
Bogotá? Czy Pan nie jest prezydentem Kolumbii?
Nasze doświadczenie:
Z ponad 100 zabójstw na 100.000 mieszkańców, mamy teraz wskaźniki jednocyfrowe.
A spadek był szybki, bo martwych się nie odzyskuje."
Nieżyjących do życia już się nie przywróci.
Gustavo Petro przedstawił cyfry spadku ilości ofiar jakby to była jego zasługa, i to ograniczając je do stolicy Bogoty, której był merem w latach 2012-2015, z przerwą miesięczną w 2014r. Do tego, wskaźniki przestępczości Bogoty się pogarszały za jego czasów i nie spełnił obietnic dot.zbudowania nowych przedszkoli. Tego nie mógł przeoczyć prezydent Salwadoru.
Przy okazji, Bukele zwrócił uwagę na bardzo ważny aspekt: nieboszczyków do życia się nie przywraca! Jedna ofiara zabójstwa to zawsze jedna ofiara za dużo! A przez 30 lat, które wg. Petro były potrzebne do obniżenia wskaźników zabójstw, ilu niewinnych ofiar bezpowrotnie straconych? Ilu załamanych żyć rodzin, które o nic nie prosiły i niczym nie prowokowały, które chciały po prostu żyć swoim życiem?...
Doprawdy, jeśli się przyląda na statystyki Salwadoru, spadek nie jest aż tak spektakularny na pierwszy rzut oka. Ze 103 zabójstw na 100.000 mieszkańców w 2015r., wskaźnik spadł do 17,6 zabójstw w 2021r. Tendencja spadkowa utrzymuje się od poprzedniego prezydenta ... Salvadora Sáncheza (tak tak, Salvador prezydentem Salwadoru, to możliwe!), który rządził w latach 2014-2019. Należy przy tym zaznaczyć, że 103/100.000 to wskaźnik prawie 17 razy wyższy niż średnia światowa!
Jednakże, spadek był jeszcze bardziej spektakularny za prezydenturę Bukelego. Dziś wskaźniki zabójstw w Salwadorze są poniżej 10 na 100.000. Do tego, już od ponad 300 dni nie było ani jednego zabójstwa w Salwadorze. Można powiedzieć, że Salwador nareszcie stał się normalnym krajem.
Dlaczego nie podoba się to po drugiej stronie sceny politycznej?
Druga strona sceny politycznej uważa, że twarda ręka to zła rzecz, bo rzekomo przestępczość jest spowodowana brakiem wyboru. W takim układzie, należy sobie zadać pytanie: dlaczego tyle ludzi żyjących w biednych dzielnicach lub w slumsach (nie tylko w Ameryce Łacińskiej, lecz na całym świecie) wybiera jednak życie w przyzwoitości? ... Można? Można!
Nayib Bukele pokazuje w jaskrawy sposób, że skuteczna walka z przestępczością zorganizowaną jest kwestią woli politycznej. Podobnie jak w przeszłości w Kolumbii Álvaro Uribe, w Wenezueli Marcos Pérez Jiménez, w Singapurze Lee Kuan Yew lub, na poziomie miejskim, Rudy Giuliani (za czasów, gdy był merem Nowego Jorku), Bukele wybrał twardą rękę. To nie może się spodobać ludziom pokroju Petro lub Maduro, którzy byli lub są częścią organizacji przestepczych, ani politykom jakiegokolwiek kraju który ma bliskie stosunki z takimi bandami. Salwador traktuje ich dokładnie tak, jacy są. To są kryminaliści najgorszego gatunku, prawdziwą plagą społeczeństwa. Kryminalista nie ma powodu, by mu było dobrze.
Jak wygląda życie w kraju, gdzie źle się traktuje kryminalistów?
Mogę podzielić się tym osobistym doświadczeniem z naszymi czytelnikami. Jako nastolatek, zamieszkałem z rodziną w Singapurze przez 2 lata. Zdarzało nam się rowerów nie przypinać i drzwi od strony ulicy nie zamykać. Nigdy się nikt nie włamał! Szczerze, najbardziej nastolatkowie bali się policji, bo chodziły słuchy że gdy łapali nieletnich, mieli prawo nie wypuścić ich przez 48 godzin bez powiadamiania rodziców. Jako nastolatek nie bałem się jednak wyjść z rówieśnikami do pubu, do kina czy na dyskotekę nawet późną nocą. Nie bałem się że mnie pobiją ani że mnie okradną. Policja potrafiła interweniować w najmniej wyczekiwanym momencie na jakiekolwiek objawy nieporządku.
Wenezuela z czasów Péreza Jiméneza? Dotychczas, rozmawiając ze starszymi Wenezuelczykami, Ci miło wspominają tamte czasy. Nikt się nie odważył podnosić nawet portfela pełnego banknotów, który spadł na środku ulicy! A ludzie w większości spali z otwartymi oknami i drzwiami.
Dla kogo wolność? Dając swobodę przestępcom, odbieramy ją zwykłym ludziom. To jest kwestia do przemyślenia, szczególnie w czasach kryzysu i przed każdymi wyborami.