Gdy zaświadczenia o szczepieniu stają się pośmiewiskiem
W Indiach szaleje polemika odnośnie zarządzania kryzysem koronawirusowym. Kością niezgody wcale nie jest ilość przypadków zakażenia, bowiem ta stopniowo maleje po lawinowym wzroście między kwietniem a czerwcem. Ponad miliardowy kraj, lecz jedno zdjęcie Jak wiemy, w przeciwieństwie do sąsiedniego państwa o podobnej populacji, Chińską Republikę Ludową; Indie są krajem demokratycznym, do tego największym na świecie! Gdyby w Chinach fotografia przewodniczącego Xi Jingpinga widniała w każdym dokumencie oficjalnym, zapewne nikt by się na miejscu nie burzył.
Jednakże, na każdym krajowym certyfikacje COVID-owym, widnieje … zdjęcie obecnego premiera kraju. Narendra Modi, którego prawicowa partia BJP (Indyjska Partia Ludowa) wygrała wysoko wybory w 2014r., rządzi krajem od tegoż roku. Wielu obserwatorów zarzuca Modiemu, że od czasów objęcia przez niego stanowiska premiera, demokracja w Indiach “się cofa”. Wg. nich, Modi wykorzystuje instytucje państwowe do prześladowania oponentów oraz do ich uciszenia w miarę możliwości.
Wg.wyliczeń Freedom House, Indie z “wolnego” kraju stały się “częściowo wolnym” państwem – podobnie jak np.Singapur, który za demokratyczny nie uchodzi (dla porównania, większość krajów UE, w tym Polska, Litwa, Łotwa czy Węgry, uchodzą za “wolne” a takie jak Rosja, Wenezuela, ChRL czy Białoruś jako “nie wolne”). Nie wgłębiając się w istotę powyższych obserwacji, okazuje się że każdy obywatel Indii, który zaszczepił się przeciw koronawirusowi, posiada zaświadczenie… zawierające zdjęcie Narendry Modiego z wpisem w dwóch językach “Razem, Indie zwyciężą COVID-19”.
Wg. niektórych, celem takiego działania premiera Indii jest wypromowanie siebie wykorzystując ww. certyfikaty. Mogłoby się to wydawać śmieszne, ale konsekwencje bywają dość nietypowe, szczególnie poza granicami kraju. Były nawet przypadki, kiedy podróżujący Indyjczycy zostali na kilka godzin zatrzymani i oskarżeni przez władz państwa przyjmującego o sfałszowanie dokumentów! W sierpniu, w parlamencie, w odpowiedzi na polemikę, młodsza minister zdrowia, Pani Dr. Bharati Pawar, argumentowała iż certyfikaty zawierają zdjęcie i frazes “w szeroko pojętym interesie publicznym” – aby zachęcić ludzi do odpowiedniego zachowania nawet po zaszczepieniu.
Kontratak Argumety te nie trafiają do wszystkich i w końcu konkretna odpowiedź od narzekających Hindusów musiała nadejść. 62-letni Peter Mayaliparambil jest jednym z obywateli, o których najgłośniej w ostatnich tygodniach bowiem złożył podanie do sądu w stanie Kerala (południowy-zachód kraju) o zmianę certyfikatu COVID-owego na takowego niezawierającego zdjęcia premiera kraju. Jego argumenty? „Umieszczając swoje zdjęcie na moim zaświadczeniu, wkracza w prywatną przestrzeń obywateli. To niekonstytucyjne i proszę szanownego premiera o natychmiastowe zaprzestanie tego niewłaściwego, haniebnego czynu. […] Jest to nieodpowiednie w demokracji i absolutnie bezużyteczne dla narodu i dla każdej jednostki […]. Pan Modi nie jest naszym pierwszym premierem i nie jest to pierwszy program szczepień w Indiach. Ale kampania przeciwko COVID-19 i program szczepień są projektowane jako one-man show, narzędzie propagandowe dla premiera.” powiedział w wywiadzie dla brytyjskiej telewizji BBC. Mayaliparambil był szczególnie zirytowany, ponieważ musiał zapłacić z własnej kieszeni za szczepienie w prywatnej placówce ze względu na zbyt długą kolejkę w szpitalach rządowych, rozdających darmowe szczepionki. “Zapłaciłem 750 rupii [red.: ok. 8,75 EUR] za każde ukłucie, więc dlaczego zdjęcie pana Modiego miałoby być na moim certyfikacie?” pyta retorycznie. Nie zapomnijmy, iż przeciętny mieszkaniec Indii zarabia zaledwie równowartość ok. 370 EUR miesięcznie, wobec czego nawet taka stosunkowo mała suma może ciążyć na budżecie.
Zgodnie z początkowymi zapowiedziami, Wyższy Sąd stanu Kerala odpowiedział na podanie w ciągu dwóch tygodni. Wg. New Indian Express, sędzia N. Nagaresh uważa, że usuwanie zdjęcia premiera kraju „to bardzo niebezpieczna propozycja. Jutro ktoś może tu przyjść i zaprotestować, że nie lubi Mahatmy Gandhiego, i dążyć do usunięcia wizerunku z naszej waluty, mówiąc, że to ich krew i pot i nie chcą widzieć jego twarzy na nim. Co się wtedy stanie?” Na tę argumentację, adwokat odparł, że portret Mahatmy Gandhiego widnieje na nominałach waluty zgodnie z przepisami Banku Rezerw Indii (RBI), podczas gdy zdjęcie premiera nie zostało umieszczone na podstawie jakiegokolwiek przepisu statutowego. Kolejna rozprawa ma się odbyć 23. listopada br. Ciąg dalszy nastąpi.