Koniec zwężeniozy? Sąd zażądał...

Koniec zwężeniozy? Sąd zażądał...
Photo by Rosalind Chang / Unsplash

Czarne chmury nad Remigijusem Šimašiusem. Urzędujący jeszcze mer dostał wczoraj cios od Wileńskiej Prokuratury Rejonowej.

Prokurator, oceniając działania samorządu w związku z przebudową ulic stołecznych, podjął decyzję o zastosowaniu środków ochrony interesu publicznego.

Przeszkody na Starówce = zagrożenie w razie pożaru!

Słupy betonowe, ogromne kwietniki na paletach czy innego typu ogrodzenia to nie tylko ozdoby o wątpliwych walorach estetycznych. Zarówno to jak i ... tarasy kawiarenek na świeżym powietrzu, które powstały masowo od czasów koronawirusowych, wg. prokuratora generalnego, utrudniają ruch pojazdów strażackich u ratowniczych. I to zarówno na Starym Mieście jak i w innych miejscach wyznaczone przez służby ratownicze i straży pożarnej!

Prokurator zażądał usunięcie ww. przeszkód. Przy okazji, w jego postanowieniu znajduje się ostrzeżenie dla dyrektorów administracji Samorządu miasta Wilna, aby nie złamać prawa i nie dawać pozwolenia na tarasy dla działalności kawiarni, jeśli ich stawianie nie jest zgodne z wymogami przeciwpożarowymi.

Przy okazji, prokurator ustalił również, że Państwowy Inspektorat Planowania i Budownictwa Terytorialnego nie przeprowadził nadzoru ani kontroli prac budowlanych na przebudowanych ulicach. Prokurator zwrócił się do ww. inspektoratu, aby usunął naruszające prawa infrastruktury, i przeprowadzenie oceny prawnej robót budowlanych na 17 ulicach stolicy.

Šimašius jak Wałęsa?

Polityka Šimašiusa przypomina stare, lecz nadal słynne zdanie byłego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Wałęsy "jestem za, a nawet przeciw". Jest totalnie sprzeczna z ... jego obietnicami jako kandydat. Niech skrobaczka szyb z jego pierwszej kampanii wyborów samorządowych będzie dowodem.

"Miejsc parkingowych starczy dla wszystkich" - skrobaczka szyb pierwszej kampanii Remigijusa Šimašiusa. Zdjęcie od anonimowego czytelnika
"Zagłosuj na Remigijusa Šimašiusa, i wszystko będzie dobrze" - skrobaczka szyb pierwszej kampanii Remigijusa Šimašiusa. Zdjęcie od anonimowego czytelnika

Prawdopodobnie, mer elekt Valdas Benkunskas nie będzie mieć innego wyboru niż przestać zwężać ulicy (czego, po wygranych wyborach ... przestał zapowiadać). Czy się ustosunkuje do decyzji prokuratora generalnego, to się jeszcze okaże.

Šimašius jak Hidalgo?

Czy przyjdzie kończącemu 2. kadencję merowi stanąć przed sądem, to zbyt wcześnie, aby ocenić. Niemniej, ekipa Remigijusa Šimašiusa, w swoich działaniach, niewątpliwie inspirowała się modelem paryskim, o którym pisaliśmy tutaj. To jest o tyle niezrozumiałe, że już w trakcie 1. kadencji Šimašiusa stawało się jasne, że model tamtejszej mer Anne Hidalgo jest jednak zły praktycznie pod każdym względem. Do tego, jest szczególnie nieeokologiczny: mimo statystycznego zmniejszenia ilości aut jeżdżących po samym Paryżu, ilość szkodliwych pyłków systematycznie rosła ze względu na sztucznie utworzone korki wg. organizmu Airparif.  

Ślepo papugując po Paryżu, samorząd miasta Wilna przeprojektował mnóstwo stołecznych ulic, skupiając się przede wszystkim na pieszych, rowerzystów (którzy tak naprawdę korzystają ze ścieżek tylko przez połowę roku ze względu na nasz trudny klimat), i (przynajmniej retorycznie) na zieleń i bezpieczeństwo ruchu.

"Ekologiczne" wykarczowanie zdrowych drzew.

Okazuje się, że podobnie jak w Paryżu, mieliśmy festiwal wykarczowania kilkudziesięcioletnich drzew całkowicie zdrowych.

Podobnie jak w stolicy Francji, ulice zostały zwężone do lilipuckich rozmiarów. Wozy strażackie czy karetki pogotowia (na co prokuratura zwróciła szczególnie uwagę), lecz także autobusy miejskie i trolejbusy mogą nawet nie mieć możliwości przejazdu! Ba, gdzieniegdzie (np. na ul. Tarasa Szewczenki na Nowym Mieście), nawet typowo miejskie, małe auto osobowe jak Fiat 500 czy VW Up! może mieć trudności, bo miasto zwężyło ulice będące pierwotnie wąskie!

W trakcie kampanii do minionych wyborów samorządowych, kontrowersyjny były mer Wilna Artūras Zuokas, kontrkandydat mera elekta Valdasa Benkunskasa, słusznie zauważył że w naszym klimacie, zbytnia bliskość trawników do dróg, na których zimą posypuje się sól i piasek, jest szkodliwa. Obecna ekipa przebudowała te trawniki tak, że zimą drogowcy muszą postawić ... drewniane, nieestetyczne deski aby je chronić przed solą i piaskiem. Co oznacza też cięcie kolejnych drzew co roku, aby przygotować tę prowizorkę... Koniec końców, gdzie ta ekologia?

"Humanizacja" przeciw człowiekowi.

Pod wpływem tzw. aktywistów miejskich i ich polityki "humanizacji", samorząd zupełnie zapomniał, że za kierownicą aut, ciężarówek, autobusów, trolejbusów, karetek czy wozów strażackich też siedzą ludzie. I że paraliż komunikacyjny, to nic dobrego dla lokalnego biznesu, i koniec końców także dla finansów miasta, bo wpływy z podatków się zmniejszają w wyniku wyginięcia drobnej przedsiębiorczości! A najszczególniej, paraliż komunikacyjny to zagrożenie dla życia i zdrowia, jak się okazuje powyżej.

Kiedy nareszcie przestaniemy naśladować, a zaczniemy tworzyć?

Czy naprawdę Wilno nie może tworzyć własnego modelu?... Czy musimy ciągle być naśladowcami zamiast liderami? ...

Tzw. humanizacja ulic w centrum czy na starówkach to naprawdę nie jest model na każde miasto (albo przynajmniej nie na duży jego obszar) ani na każdy klimat, i naprawdę nie powinniśmy się ślepo wzorować na miastach, które to czynią.  Tym bardziej, że rezultaty takiej humanizacji wcale nie są takie znakomite, jak to przedstawia prasa mainstreamowa i tzw. aktywiści miejscy. Wykluczenie komunikacyjne ludzi chcący dojechać do pracy, masowe bankructwa drobnych biznesów (widoczne u nas na Starówce w wyniku ruchu pętlowego, lecz także np. w Brukseli, gdzie zwężono okolice stacji De Brouckère i zabroniono wjazdu autem)

Dlaczego, zamiast  czerpać ze złych wzorów ostatnich lat na zachodzie, nie czerpiemy z pozytywnych doświadczeń? Np. sieć metra w pół-milionowych Helsinkach została wybudowana znacznie wcześniej niż przyszła moda na "humanizację" i jest całkiem dobra i można powiedzieć, że z sąsiednim Espoo tworzy jedno miasto. Bruksela jest jeszcze mniejsza, i tam istnieje system metra jak i tzw. pré-métro (podziemnego tramwaju), które pozwala dość sprawnie przejeżdżać z jednego końca miasta na drugi. Singapur? Owszem, posiadanie auta tam jest drogie, ale gęstość zaludnienia jest bez porównywania większa niż w każdym europejskim mieście, a metro (MRT, LRT) dojeżdża praktycznie w każdy zakątek państwa-wyspy (wyjątkiem jest np. wschodnia dzielnica Changi, do której jedyny punkt dojazdu metra to lotnisko międzynarodowe, a do jej części mieszkaniowej i na plażę dojeżdżają wyłącznie autobusy miejskie). Generalnie, powinniśmy czerpać wyłącznie z dobrych wzorców, a nie brać co popadnie, bo to takie zachodnie...

Oprócz korków: bolączki to transport miejski, ilość miejsc parkingowych, i stan wielu ulic i chodników.

Obiektywnie patrząc, przed 2. kadencją mera Šimašiusa jedynie czego pilnie brakowało Wilnu w zakresie transportu, to sensownej komunikacji miejskiej (i oczywiście asfaltowanie wielu ulic).

W roku 2023, tabor autobusów i trolejbusów miejskich w sporej mierze odnowiony, czego można by było pochwalić. Sęk w tym, że VVT stawiło w większości na krótkie pojazdy, które są wystarczające dla takich miast jak Kłajpeda, Kowno czy Białystok, lecz na pewno nie dla ponad pół-milionowego Wilna. Transport miejski jest nadal kiepski, bowiem linie autobusowe praktycznie nie zmieniły się od ostatniej kadencji Zuokasa. Za jego czasów zlikwidowano tzw.marszrutki (relikt czasów sowieckich) i, wzorując się na Warszawę, słusznie wprowadzono linie przyspieszone (1G, 2G, 3G, 4G, 5G, 6G) których i tak mogłoby być więcej (np. z Grzegorzewa, z Tarandy czy z . Do dziś przesadna ilość linii, jako pętlę, ma dworzec kolejowy. A przecież Wilno stało się miastem policentrycznym, i brakuje dobrej komunikacji miejskiej z nowymi dzielnicami biurowymi i dalszymi mieszkaniowymi! A jak na imprezę to tylko w centrum, bez autobusów nocnych i bez innej możliwości powrotu do domu niż quasi-monopolistyczne przewozy osób Bolt lub carsharingiem (a wiadomo - kto pije ...)

Do tego, zniejszenie ilości mniej miejsc parkingowych dla powiększającej się rzeszy mieszkańców i samochodów to czyste samobójstwo komunikacyjne. Wprowadzenie ruchu pętlowego na Starówce z pewnością zmniejszyło ilości aut w jej środku, lecz zwiększyła korki dookoła. Powtórzono ten sam błąd co w Centralnym Londynie ze strefą niskoemisyjną! Przecież nie od dziś wiadomo, że najwięcej emisji spalin pojazdy emitują stojąc w korku!

Na domiar złego, jadąc na Starówkę, jeśli nie znajdzie się miejsca parkingowego, to należy zrobić ogromne kółko, a przecież wiadomo, że to nie jest ekologiczne. A jeżeli chcemy, żeby ludzie zostawili samochody w domu lub ich nie kupowali, najlepszym lekarstwem to szybki, sprawny i nowoczesny transport miejski a nie poszerzenie stref płatnego parkowania lub zwiększanie ich cen. Niestety, kolejny raz okazało się, że włodarze miasta albo nie wiedzą co z nim czynić, albo go nie lubią.

A przecież na początku było nieźle!

Podczas pierwszej kadencji, wydawało się że Šimašiusowi pójdzie dobrze. Stwarzał ścieżki rowerowe tam, gdzie rzeczywiście były potrzebne (np. na Laisvės pr. na Poszyłajciach i Justyniszkach), odnawiał chodniki nawet na osiedlach mieszkaniowych (np.na Karolince).

Niestety, druga kadencja to był festiwal utrudnienia życia ludziom, nie dając nic dobrego w zamian. Fatalny jest stan wielu chodników, ścieżek rowerowych, ulic czy dróg osiedlowych (nawet jadąc z prędkością 10km/h można zawieszenie uszkodzić). Do tego, całe mnóstwo ulic nadal nie zostało asfaltowanych, a to stanowi kuriozum w stolicy kraju UE w XXI wieku.

Czy nowy mer Benkunskas poprawi sytuację? Jak sądzicie?