Mieszkańcy Litwy już nie chcą mieszkać w Wilnie. Dobrze czy źle?

Uprzedzając pytanie niektórych naszych widzów i czytelników, czy to wina mera Remigijusa Šimašiusa? Niewykluczone, że połączenie zwężeń ulic i z bardzo kiepską ofertą transportu miejskiego po części tak. Podobne działania nadszarpnęły finanse niejednej stolicy, np. Paryża, który za kadencji Bertrand Delanoë i szczególnie Anne Hidalgo mocno się zadłużył i z którego uciekają tysięcy mieszkańców co roku gdyż stał się brudnym, zaniedbanym miastem i nieprzyjemnym niezależnie od formy transportu (pieszo, za kierownicą, na rowerze lub hulajnogą elektryczną). Jednakże, zwężenioza czy korki nie są przyczyną wskazaną przez naszych rodzimych ekspertów w przypadku Wilna, i mimo wszystko obecnie trudno porównać naszą skądinąd stosunkowo małą stolicę z zatłoczonym, gęsto zaludnionym Paryżem.

Badania niekorzystne

Wg. badania zleconego przez Swedbank, większość Litwinów nie wybrałoby Wilna na pierwszym miejscu jako ulubionego miasta na całe życie gdyby nie mieli na miejscu zobowiązań zawodowych, finansowych jak i osobistych.

Dla różnych mediów wypowiedziała się kierownik projektów banku Swedbank, Justina Bagdanavičiūtė, która wskazuje, iż to częściowo obala mit że Wilno, jako stolica, jest najatrakcyjniejszym miejscem do życia.

"Wilno jest dużym miastem. To naturalne, że są tu większe możliwości, większy popyt i podaż, i to podnosi średnie pensje. Ta przepaść na Litwie w regionach zawsze była dość wyraźna. A jeśli pojedziemy np. do rejonu jezioroskiego, to ta różnica w średniej płacy jest nawet o 40% mniejsza.". Przy okazji wskazuje rzecz oczywistą w większości krajów na świecie, że to stolica dyktuje warunki dot. cen itp.

Owszem, ale skoro zawsze tak było, to co się zmieniło?

Różnice np. w cenach najmu wg. statystyk z 2021r. za m2 są takie, że w Wilnie jest ponad 2 razy drożej niż np. w Poniewieżu, z którego jest stosunkowo łatwy dostęp do naszej stolicy dzięki autostradzie A2. Jeśli chodzi o ceny kupna za m2, różnice potrafią być jeszcze większe. Np. średnia za m2 za mieszkanie wynosiła w Olicie ok. 670 EUR, kiedy w Wilnie prawie 3 razy tyle!

Wg. Bagdanavičiūtė, nawet zarabiając mniej niż w Wilnie, osoba może sobie pozwolić na tyle samo, a niekiedy więcej w regionach, tym bardziej że ceny usług także różnią się.

Niemniej, to co dziś daje więcej możliwości ludziom mieszkającym poza stolicą to zdecydowanie możliwość pracy zdalnej. Bagdanavičiūtė wskazuje na to, że ta elastyczność sprawia, że ludzie się zastanawiają nad celowością stania w korkach i ogólnie nad kosztami czasowymi. To sprawia, że mieszkańcy Litwy już nie czekają do wieku przedemerytalnego, aby się wyprowadzić ze stolicy, lecz robią to niekiedy znacznie wcześniej, w wieku produkcyjnym.

Wracając do pytania tytułowego

A więc czy to dobrze czy źle, że Wilnianie nie chcą już mieszkać w Wilnie? Jeśli chodzi o finanse miasta to z pewnością niespecjalnie dobrze, bowiem mniej mieszkańców to jednak mniej dochodów z podatków. Z drugiej strony, Wilno radzi sobie nienajgorzej i jego populacja wyraźnie rośnie od kilku lat (choć nie jest powiedziane, że w obliczu analizy ekspertów ten trend się utrzyma).

Patrząc szerzej, gdyby populacja samego Wilna zaczęła spadać na korzyść regionów, to może być szansa do mniejszego rozwarstwienia społecznego i ich rozwinięcia. Przykład Francji wskazuje, jak zła jest nadmierna centralizacja, którą Francuzi prowadzą od czasów Napoleona. Obecnie, populacja regionu paryskiego jest mniej więcej taka sama jak w Belgii na obszarze 3 razy mniejszym. Praktycznie co czwarty mieszkaniec Francji mieszka w tym malutkim regionie poza którym właściwie nie ma pracy. Taka gęstość zaludnienia połączona z niezbyt efektywnym zarządzaniem terenem i transportem (pod)miejskim sprawia, że korki są ogromne nawet w weekendy. I przede wszystkim, jest bardzo drogo, nawet w porównaniu do zarobków tamtejszych i nawet w bardzo oddalonych od stolicy miejscowościach. Dla porównania, kraje jak Polska czy Niemcy są bez porównania mniej centralizowane (z korzyścią dla miast peryferyjnych).

Najwięcej ze wszystkich stolic krajów bałtyckich traci Ryga. W swoim apogeum, to miasto było zamieszkane przez aż 910.000 mieszkańców. Obecnie, liczba ta wynosi ledwo więcej niż 600.000, malejąc z roku na rok w zastraszającym tempie. Wg. łotewskiego CSB, regularnie traci kilka tysięcy mieszkańców rocznie, czasami nawet kilkanaście tysięcy!