Przegrana reżimu w kluczowym miejscu
Wenezuelski reżim właśnie przegrał wybory w kluczowym stanie. Czyżby nie mógł spać spokojnie? A może to szopka?
Wenezuelski reżim właśnie przegrał wybory w kluczowym stanie. Czyżby nie mógł spać spokojnie? A może to szopka? Wydawałoby się, że prowincjonalny stan Barinas, ok. 500km od Caracas, nic nie znaczy w skali narodowej, a tym bardziej międzynarodowej. Stan ten jest przede wszystkim znany z równin (po hiszpańsku: llanos), z bogatej fauny i flory, z przepięknych strumieni oraz z … mostu wantowego w miejscowości Bruzual. Jednakże, miasteczko Sabaneta w tym stanie to miejsce narodzin Hugo Cháveza, który rządził Wenezuelą w kontrowersyjny sposób w latach 1999-2012.
BASTION CHÁVEZÓW
Jak wiadomo, ostatnim razem, kiedy Chávez wygrał jakiekolwiek wybory czysto, to były drugie wybory prezydenckie, które zainsteresowany wygrał po zaledwie 2 latach prezydentury, w 2001r. Świeżo uchwalona nowa konstytucja z 1999r., za którą zagłosowało aż 71% Wenezuelczyków (przy frekwencji ok. 44%), właśnie zastąpiła tę z 1961r., którą Chávez określił jako “wymierającą” gdy złożył przysięgę. Potem przyszedł nieudany przewrót prezydencki w 2002r.
Od tego czasu, Chávez się zradykalizował. Nawet nieliczne wybory czy referenda, które przegrywał (np. referendum ws. reformy konstytucji w 2007r.) były sfałszowane lub powstawały poważne wątpliwości co do ich czystości. Ale co do jednego nikt nie miał wątpliwości: stan Barinas pozostawał nie tylko w rękach chavistów, lecz nawet … w rodzinie Chávezów!
W rękach “czerwonych” pozostawał niezmiennie od 1998r., w tym samym roku kiedy Hugo Chávez został wybrany na prezydenta Wenezueli, i w roku poprzedzającym rozpoczęcie jego pierwszej prezydentury. W latach 1998-2008 rządził jego (obecnie 89-letni) ojciec, Hugo de los Reyes Chávez.
Potem, w latach 2008-2016, rządził starszy brat byłego prezydenta, Adán Chávez (obecnie ambasador Wenezueli na Kubie, która faktycznie rządzi krajem). Następnie w sposób kontrowersyjny wygrał wybory młodszy brat dawnego przywódcy kraju, Argenis Chávez. Ten rządził stanem do listopada ub.r. W gminie im. Alberto Arvelo Torrealba (nazwana na cześć ważnego tamże poety, eseisty i polityka, dawnego ministra rolnictwa i byłego prezydenta stanu Barinas) znajduje Sabaneta się rodzinne miasteczko Chávezów. Gminą tą rządził aż do śmierci, w latach 2004-2016, kolejny młodszy brat zmarłego przywódcy, Aníbal Chávez. Tam niezmiennie rządzą chaviści od 2000r.
ZMIANA WARTY CZY BRUDNA GRA?
W listopadzie 2021r., mimo licznych fałszerstw, niespodziewanie wygrał kandydat opozycji, Freddy Superlano z partii Primero Justicia (Najpierw Sprawiedliwość), do której należał uznany przez część świata prezydent tymczasowy kraju Juan Guaidó. To był cios dla jego kontrkandydata, ustępującego prezydenta stanu, Argenisa Cháveza, który dostał zaledwie 0,39 punktów procentowych mniej głosów. Jednakże, reżim znalazł rozwiązanie: znajdujący się w jego rękach Sąd Najwyższy, zdecydował się anulować wyniki tych wyborów, i ich powtórzyć w styczniu 2022r.
Należy podkreślić, żę to ten sam trybunał, przy którym Maduro złożył przysięgę w 2019r. niezgodnie z konstytucją z 1999r. W wyniku tego zdarzenia, wiele państw uznało Guaidó za prezydenta tymczasowego i powstała bezprecedensowa dwuwładza Maduro i Guaidó, nieuznająca się nawzajem. Gdy wydawało się, że jest oczywistą oczywistością, że w takim układzie wygra kandydat reżimu, stała się rzecz niebywała. Młodszy brat Cháveza zrezygnował niespodziewanie z kandydowania, w wyniku czego Maduro musiał niemal z Caracas zrzucić kandydata na spadochronie. Kandydat ten, to nie byle kto – to Jorge Arreaza, były wiceprezydent, minister i kanclerz; a przede wszystkim były mąż jednej z córek Cháveza, Rosa Virginia, z którą ma syna.
Niemniej, Arreaza pozwolił sobie na krytykowanie poprzedników za wszystkie braki (m.in. jedzenia, prądu) na które cierpi stan Barinas. Choć trudno powiedzieć, czy to była szopka, to nie zostało dobrze odebrane przez sporą część chavistów. Do tego, Arreaza nie był nawet zameldowany w stanie Barinas, co też nie grało na jego korzyść. Co ciekawe, o czym mało kto mówi, zarówno rodzina Chávezów jak i tzw. chaviści dysydenci (branża chavistów krytycznie nastawiona do Maduro) nie poparły Arreaza. Argenis Chávez nawet apelował do zagłosowania “na dowolny, preferowany kandydat”. Poparty przez ponad 30 partii opozycyjnych, bezpartyjny kandydat Sergio Garrido wygrał wybory, czego sam reżim przyznał. Czy należy się cieszyć? Nie za szybko! Od czasu do czasu, reżim urządza szopki, kiedy pozwala opozycji wygrać, aby zmylić opinię międzynarodową. Trudno o optymizm, bo wygląda na to, że i tym razem tak jest. Tym bardziej, że spora część ugrupowań, które poparły Garrido to są pseudo-opozycjoniści współpracujący z reżimem. Niemniej, nie wszystko wygląda różowo dla reżimu.
TELENOWELA NA CZERWONO
Stało się bardzo widoczne pęknięcie wśród dawnych zwolenników Hugo Cháveza, coraz bardziej podzieleni na obozy chavistów a madurystów. Do tego, stało się widoczne pęknięcie między… różnymi partiami podającymi się za opozycyjnych, lecz współpracujących z reżimem. Część z nich poparła Garrido, a część Arreaza. Niemniej, fakt ten, jak wspominałem powyżej, niekoniecznie powinien nas cieszyć. Do tego, jest wielce prawdopodobne, że Maduro chciał w jakiś sposób spoliczkować Arreaza. Czy to były od początku jego intencje, wysyłając dawnego wiceprezydenta na ziemie jego dawnych teściów? Scenariusz ten jest całkiem możliwy w obliczu niespodziewanej rezygnacji Argenisa Cháveza, co by wskazało, że Maduro mu podpowiadał, co się stanie. A może Maduro zdecydował tym razem pozwolić na przegraną kandydata reżimowego dopiero po tym, jak ten skrytykował Chávezów? Takie szczegóły pozostaną zapewne zagadką, lecz co do zasady, wygrane przez opozycję wybory w nic nie znaczącym stanie prowincjonalnym nadal nic nie zapowiada zmiany ustroju w niegdyś najbogatszym kraju Ameryki Południowej. Obym się jednak mylił – niejeden krwiożerczy reżim upadł lub się zachwiał dzięki wydarzeniom w najmniej spodziewanych miejscach…