Wileńskie elementy w Powstaniu Warszawskim

Wileńskie elementy w Powstaniu Warszawskim
Dr.hab. Jarosław Wołkonowski | Fot. Marian Paluszkiewicz (Kurier Wileński)

1 sierpnia minie 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jarosław Wołkonowski zaznacza, że oddziały z Wileńszczyzny nie brały udziału w wydarzeniu. Inaczej było z Nowogródczyzną. Stamtąd do Warszawy przedostał się oddział Adolfa Pilcha.

Powstanie Warszawskie było jednym z najważniejszych wydarzeń II wojny światowej, które odbyły się na terenie okupowanej Polski. Powstanie trwało 63 dni i zakończyło się kapitulacją. Szacuje się, że w powstaniu zginęło od 150 do 200 tys. osób. Nadal trwają spory historyków, czy powstanie było zasadne. „Mimo bohaterskiego wysiłku powstańców, w obliczu zdecydowanej przewagi niemieckiej oraz braku zewnętrznego wsparcia, powstanie warszawskie skończyło się tragedią. Było przykładem ogromnej determinacji, ale również przykładem strategii, która okazała się niewystarczająca” — pisał w książce „Warszawskie Powstanie 1944. Najnowsze badania” Janusz Marszalec. „Było nie tylko wielkim aktem oporu, ale również przykładem tragicznego błędu strategicznego. Decyzje o jego rozpoczęciu i sposób prowadzenia działań wojennych były obciążone wieloma wadami, które przyczyniły się do klęski” — zaznaczał w dziele „Powstanie warszawskie. Geneza i przebieg” Jerzy Śląski.

Znani uczestnicy wydarzeń sprzed 80 lat byli bardziej powściągliwi w ocenach. „Powstanie Warszawskie było jedynym wyjściem, jedynym moralnie słusznym wyborem. To był wyraz woli życia i niezgody na zło” — pisał w wydanej w 1978 r. książce „Kurier z Warszawy” Jan Nowak-Jeziorański. „Warszawa była skazana na śmierć, lecz wola walki jej mieszkańców była silniejsza od wszelkiej nadziei” — wspominała po wojnie pisarka Zofia Kossak-Szczucka. „Powstanie warszawskie było najważniejszym wydarzeniem w moim życiu, którego tragiczne i heroiczne momenty są niezatarte. To był wielki akt bohaterstwa, ale także ogromna tragedia, której następstwa były dla nas wszystkich okrutne” — pisał Władysław Bartoszewski.

Wspomnienia mieszkańca Nowej Wilejki

„To był gdzieś 20, 21 lipca, kiedy do Warszawy się dostałem. Od tego [dnia] ukrywałem się w Warszawie. Potem wybuchło Powstanie. Akurat tak się złożyło, że trafiłem tam na zgrupowanie »Radosława«. »Radosława« osobiście nie znałem, ale był znajomym mojego ojca, bo też był legionistą — Jan Mazurkiewicz »Radosław« i chciałem się do niego zgłosić, ale jeden z powstańców z komendy powiedział, żebym poczekał, bo w tej chwili jest dużo chętnych, ale nie ma broni i tak dalej. Mówię: »To ja bez tego będę. Jak nie można, to będę działał i będę wspomagał Powstanie«. Tak się rozpoczęło” — wspominał w 2008 r. w rozmowie z Muzeum Powstania Warszawskiego żołnierz AK Zbigniew Nowakowski pseudonim „Zbyszek”.

Urodzony w 1922 r. w Warszawie Nowakowski, w latach 30. wraz z rodziną trafił na Wileńszczyznę. Wojna zastała go wraz z rodziną w Wilnie, a dokładnie w Nowej Wilejce. Podczas okupacji niemieckiej został wysłany na roboty do Słonima. Początkowo pracował jako robotnik niewykwalifikowany, a później został elektrykiem. Był już wtedy w konspiracji. Pod koniec lipca 1944 r. trafił do Warszawy. „W pierwszy dzień Powstania padał deszczyk, było pochmurno, mglisto. Wyszedłem na balkon i słyszę syreny, jakiś ruch niesamowity, coś się dzieje! A dowiedziałem się znów, też od znajomych, że wybucha Powstanie w Warszawie. O, to świetnie! W pierwszym dniu Powstania brałem udział w akcji na szkołę przy ulicy Spokojnej. Tam ładowaliśmy [rzeczy] na auta ciężarowe i potem z flagami biało-czerwonymi żeśmy maszerowali do punktu, gdzie oddział powstańców miał dostarczyć to wszystko” — wspominał kilkadziesiąt lat później akowiec.

Pilch spod Nowogródka

Z analizy wspomnień zebranych przez Muzeum Powstania Warszawskiego wynika, że w powstaniu brało udział kilkadziesiąt osób w ten lub inny sposób powiązanych z Wilnem i Wileńszczyzną. Przeszkodą w wzięciu udziału w zrywie niepodległościowym była Operacja „Ostra Brama”, kiedy oddziały Okręgu Wilno Armii Krajowej spróbowały wyzwolić Wilno własnymi siłami. Celem operacji było opanowanie miasta przed wkroczeniem armii sowieckiej. 26 czerwca był zatwierdzony plan. Operacja rozpoczęła się z rana 7 lipca. Ostatecznie miasto udało się wyzwolić 13 lipca wraz z oddziałami Armii Czerwonej. Niezależnie od tego, że początkowo żołnierze AK działali z armią sowiecką jako sojusznicy, to 16 lipca NKWD aresztowało większość oficerów Okręgu Wileńskiego AK na czele z komendantem okręgu pułkownikiem Aleksandrem Krzyżanowskim, pseudonim „Wilk”. „Operacja Ostra Brama zakończyła się sukcesem wojskowym, ale politycznym rozczarowaniem. Większość żołnierzy AK została aresztowana przez NKWD, a dowódcy trafili do obozów lub zostali zesłani w głąb ZSRR” — pisał w książce „Boże igrzysko. Historia Polski” brytyjski historyk Norman Davies.

Rozbicie struktur AK na Wileńszczyźnie było podstawową przyczyną, dlaczego oddziały nie dotarły do Warszawy.

— Nie posiadam informacji, aby w Powstaniu Warszawskim brał udział oddział AK z Wileńszczyzny. Natomiast jest prawdą, że w powstaniu brał udział oddział Adolfa Pilcha z okręgu nowogródzkiego. Jego oddział liczył ok. 800 żołnierzy, który potrafił dotrzeć do Warszawy — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Jarosław Wołkonowski, doktor habilitowany nauk politycznych, badacz polskiego podziemia w okresie II wojny światowej na Wileńszczyźnie.

Urodzony w 1914 r. w Wiśle Adolf Pilch, znany pod pseudonimami „Góra” i „Dolina”, był jednym z najbardziej znanych żołnierzy AK. Po klęsce wrześniowej przedostał się do Francji, a później do Wielkiej Brytanii. W 1943 r. został przerzucony do okupowanej Polski. Został przydzielony do okręgu nowogródzkiego.

— Z Pilchem rozmawiałem osobiście. To było w 1992 r. w Londynie. Wobec niego były zarzuty, że przyjął broń od Niemców. To była prawda. On tego się nie wypierał. Nawet zachowały się spisy, jaką dokładnie broń przyjął od Niemców. Mu mówiono, aby nic nie podpisywał. Niestety inaczej się nie udało. Ich posłano na atak na Dworzec Gdański, gdzie bardzo dużo jego żołnierzy zginęło. Zginęło 500–600 osób — oświadczył Wołkonowski.

Podkreślił, że niezależnie od strat Pilch nie był krytycznie nastawiony do powstania.

— Mówił w ten sposób. Ludzie byli na tyle zmęczeni sytuacją, że powstanie w ten lub inny sposób by wybuchło. Nie patrząc, czy byłby rozkaz dowództwa, czy nie. Ludzie chcieli walczyć — mówi Wołkonowski.

Kontakty z Niemcami

Będąc dowódcą oddziału na Nowogródczyźnie kilkakrotnie miał konflikty z partyzantką sowiecką. Zgodnie z wytycznymi komendy głównej oddziały, które działały na kresach wschodnich i miały zatargi z sowietami, musiały opuścić teren i udać się w stronę Warszawy. „Przez lasy przechodziliśmy, ale wszędzie lasami nie można było. Jak natrafiliśmy na oddział, zawsze dowództwo puszczało wywiad, dwa trzy kilometry przed nami, żeby [zobaczyli] co się dzieje i tak dalej, czy są blisko Niemcy. Jak nie, wywiad automatycznie, szybko, dawał znać. Wtedy kolumny szły. Jakby nie było kolumna — trzy i pół kilometra. Sam szpital to zajmował chyba z pięćdziesiąt wozów” — wspominał po latach żołnierz Pilcha Stanisław Romanowski, pseudonim „Zdolny”.

Zdaniem Wołkonowskiego chociaż Pilch przyjął broń od Niemców, to nie można tej decyzji uznać za zdradę.

— O tym wydarzeniu opowiadał mi w ten sposób. Jego oddział stacjonował w puszczy Nalibockiej. Sowieci i Niemcy ich ciągle atakowali. Nie mieli broni. Później Niemcy im przekazali wiadomość, że dadzą im broń, jeśli będą zwalczali Rosjan. Pilch zgodził się na te warunki, ponieważ sowiecka partyzantka faktycznie wszystko rabowała i paliła dookoła. Kiedy rozpoczęła się Operacja Ostra Brama, to on podobnie, jak Łupaszka nie poszedł na Wilno. Oba oddziały zaczęły przebijać się do Warszawy. Pilchowi, w odróżnieniu od Łupaszki, udało się dotrzeć do Warszawy. W Warszawie wiedziano o jego kontaktach z Niemcami. Próbowano nawet rozbroić oddział. Opowiadał, że przyszło kilkudziesięciu warszawiaków z karabinami i żądaniem oddania broni. Opowiadał, że gdy o tym usłyszeli, to zaczęli się z nich śmiać, ponieważ jego oddział był bardziej liczny i lepiej uzbrojony. Powiedzieli warszawiakom, że w żadnym wypadku broni nie złożą i że będą wspólnie walczyć o wspólną sprawę — opowiedział Wołkonowski.

Po wojnie Pilch wyemigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 2000 r. W latach 1955–1973 był prezesem Koła Cichociemnych w Londynie, a od roku 1978 do 1991 r. przewodniczącego Oddziału Londyn AK oraz wiceprezesem Zarządu Głównego AK. Po 1989 r. był odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.

Żołnierze AK w czasie Powstania Warszawskiego| Fot. Domena publiczna

Autor: Antoni Radczenko, Kurier Wileński. Link do oryginału tutaj.