WKL a reprezentacja Polski
Mało kto wie, że obecny selekcjoner Polski wcale nie jest tak daleki nam, Wilnianom. Urodził się w 1970r. na Białorusi, w Brzozówce (obwód grodzieński, między Nowogródkiem – miastem Adama Mickiewicza – a Lidą, gdzie znajduje się zamek Giedymina).
Mało kto wie, że obecny selekcjoner Polski wcale nie jest tak daleki nam, Wilnianom. Urodził się w 1970r. na Białorusi, w Brzozówce (obwód grodzieński, między Nowogródkiem – miastem Adama Mickiewicza – a Lidą, gdzie znajduje się zamek Giedymina). Można śmiało powiedzieć, że jest bliski nam, mieszkańcom Wileńszczyzny. Wczorajszy wyczyn byłego trenera młodzieżowej reprezentacji Polski jest niesamowity.
PIERWSZY RAZ (ALBO RACZEJ: PIERWSZE RAZY)
Dużo pierwszych razów było podczas wczorajszego, wygranego przez Polskę, meczu ze Szwecją (2-0). Po raz pierwszy, nasi sąsiedzi z południa się zakwalifikowali na piłkarskie mistrzostwa świata przechodząc przez baraże. Po raz pierwszy, reprezentacja Polski grała pod okiem obecnego selekcjonera, Czesława Michniewicza, w meczu o stawkę (i dopiero po raz drugi w ogóle!)
Po raz pierwszy (prawdopodobnie) w historii, selekcjoner “biało-czerwonych” się rozpłakał po wygranym meczu (nie widzieliśmy podobnego zachowania nawet od jednego z jego poprzedników, Adama Nawałkę, gdy temu udało się wygrać po raz pierwszy w historii z Niemcami 2-0 w październiku 2014r.!)
Po raz pierwszy od 1991r., Polska wygrała ze Szwecją, i nawet nie straciła gola! Po raz pierwszy po kadencji Adama Nawałki, reprezentacja Polski wygrała z silnym rywalem, i to jeszcze nie tracąc bramki!
CZYM MOGŁY BYĆ SPOWODOWANE EMOCJE SELEKCJONERA?
Czesław Michniewicz był wyraźnie wzruszony, gdy zakończył się mecz Polska – Szwecja – 2:0. Jego łzy uchwyciły wszystkie kamery telewizyjne obecne na stadionie Śląskim w Chorzowie.
Michniewicz przejął reprezentację Polski w lutym 2022 roku po tym, jak Portugalczyk trener Paulo Sousa haniebnie wyjechał do Brazylii za kilka srebrników.
Jak żaden inny polski trener (nawet Jerzy Brzęczek) był regularnie atakowany przez polskie mainstreamowe media, które wypominały mu 711 połączeń telefonicznych z Ryszardem Forbrichem (ps. Fryzjer) za aferę korupcyjną w polskiej piłce nożnej z początku naszego millenium. Należy zaznaczyć, że choć w tamtych czasach było głośno o ww. połączeniach, prokuratura na podstawie dowodów zdecydowała się Michniewiczowi nie postawić zarzutów.
W pewnym momencie, Michniewicz wyraził swoje niezadowolenie gdy, po meczu, dziennikarz TVP opowiedział mu o zdziwieniu strategią. Stwierdził, że dziennikarze szukają aferę; a kilka godzin później na kanale znanego YouTubera wypowiadał się na temat tej sytuacji, nie szczędząc wulgaryzmów. Nie miał racji, bowiem rzeczywiście jeden zawodnik wyraził zdziwienie strategią: bramkarz Wojciech Szczęsny.
Dodatkowo, świeżo upieczony selekcjoner miał tylko 2 mecze, aby wypróbować swoich ustawień: mecz towarzyski ze Szkocją (po zdyskwalifikowaniu Rosji za wojnę na Ukrainie) i ww. finał baraży ze Szwecją, który już był meczem o stawkę.
Zrobił 2 rzeczy, których nie udało się jego poprzednikowi:
1) Wygrana z silną drużyną (zwłaszcza – wygrana ze Szwecją po raz pierwszy od 1991 roku!)
2) Brak bramki silnej drużyny, zwłaszcza Szwecji, przeciwko Polsce! (również pierwszy raz od 1991)
Michniewicz sam przyznał, że się wzruszył bo widział jak całe jego życie, jego wzloty i upadki, przeszły mu przez oczy. Wyraził żal do dziennikarzy za ataki na niego z poprzednich 2 miesięcy. Nikt się nie spodziewał, że Polska wygra ze Szwecją ze względu na krótki czas, jaki selekcjoner miał aby złożyć reprezentacje, tym bardziej w obliczu kontuzji lub uraz czołowych graczy (Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek, Kamil Glik, Robert Lewandowski, Krystian Bielik…) jak i po słabym meczu towarzyskim ze Szkocją w Glasgow, szczęśliwie zremisowanym (1-1) po rzucie karnym wykonanym przez Krzysztofa Piątka.
Na szczęście, dziś selekcjoner naszych południowych sąsiadów może się skupić na czerwcową Ligę Narodów UEFA, w której Polska (w grupie 4) będzie musiała się zmierzyć z Walią, z Holandią i z Belgią.
JAK POLSKA WYGRAŁA
Przez całą pierwszą połowę, nie zapowiadało się wcale, żeby nasi sąsiedzi osiągnęli korzystny wynik. Choć było kilka dobrych akcji ze strony “biało-czerwonych”, Szwedzi atakowali i strzelali co rusz na bramkę Polaków. Bramkarz Wojciech Szczęsny musiał dokonać cudów, a kontuzjowany Kamil Glik dobrze ułożyć sobie współpracę z kolegą z obrony Janem Bednarkiem, choć wydawało się, że nie wytrzyma do końca.
Dopiero w drugiej połowie zacząłem wierzyć, że Polska może wygrać. W 2. połowie, świeżo po wejściu na boisko, w 47.minucie, Grzegorz Krychowiak został sfaulowany przez Kima Källströma na polu karnym Szwedów. Włoski sędzia Daniele Orsato nie miał ani chwilii wątpliwości, i podyktował “jedenastkę”. Swoim zwyczajem, kapitan Robert Lewandowski, najlepszy piłkarz świata, skutecznie wykonał rzut karny i Polska cieszyła się prowadzeniem ze Szwecją po raz pierwszy od 1991r.! Stadion Śląski eksplodował z radości!
Następnie było kilka sytuacji, które mnie utwierdziły w przekonaniu, że rewanż za przegrany 2-3 mecz na Euro 2020 w Petersburgu. Nie tylko cuda wykonane przez samego Szczęsnego, lecz także przez stoperów, Glika i Jana Bednarka, którzy w pewnym momencie “stuknęli się” klatami aby na wzajem sobie pogratulować dobrą obronę.
No i przyszedł piękny gol Piotra Zielińskiego, w 72. minucie, po przejęciu piłki po błędzie Szwedów i indywidualnym rajdzie. Choć cały stadion wył z radości, jeszcze wydawało się zbyt wcześnie by się cieszyć.
W 80.minucie, prawdopodobnie z desperacji, selekcjoner Szwedów Janne Andersson wprowadził na boisko światową gwiazdę, Zlatana Ibrahimovicia, który pomimo iż ma już “czterdziestkę” na karku nadal gra na wysokim poziomie, w klubie AC Milan. Ibrahimović się jednak na boisku nie wyróżnił niczym.
Polacy wciąż napierali na bramkę Szwedów, próbując zdobyć trzecią bramkę. Choć ta sztuczka się nie udała, to Polacy a nie Szwedzi cieszyli się z awansu do MŚ 2022 w Katarze!